Na przedmieściu stolicy państwa Lu przysiadła mewa.
Markiz z Lu przywitał ją w głównym holu najlepszą muzyką i ugościł największym bogactwem. Ale ptak – oszołomiony i ledwo żywy nie tknął nawet grama mięsa,
nie wspominając już o winie, a trzy dni później zdechł.
To było przyjęcie na cześć mewy, jakiego życzył sobie Markiz z Lu, a nie jakiego potrzebowała mewa.
wg. Czuang-tsy (Zhuangzi), IV w.p.n.e.
Ilustracja: obraz Sony Hay z kolekcji 2013. www.sonahay.com